niedziela, 29 lipca 2012

Poczucie bezpieczeństwa

Małżonka, udając się wieczorem do sypialni, bierze ze sobą komputer, nasze portfele i oba swoje telefony. Mojego telefonu używam jako budzika, więc i tak mam go w nocy przy sobie.
- Mam je zostawić w salonie? Przy otwartych drzwiach na taras!? - małżonka odpowiada na mój pytający wzrok. Wzdycham kręcąc głową...
- Dobra, dobra. Ty rób co chcesz, a ja wolę spać spokojnie!

Gruba przesada, czy odpowiedzialne zachowanie?

Pamiętam jak jadąc pierwszy raz przez wieś, zatrzymaliśmy się przy jednej z chałup, by spytać o drogę. Pukamy do uchylonych drzwi - cisza. Halo! Dzień dobry! - cisza... Nieśmiało zaglądamy do środka - nikogo nie ma. Dom otwarty na oścież, na stole siatka pełna zakupów, jakieś drobne, telefon... i żywej duszy dookoła. Wycofaliśmy się po cichu, zdumieni, że można, ot tak, wyjść nie zamknąwszy drzwi na klucz.

Na wsi kradną tak jak wszędzie. Nam gwizdnęli aluminiowe felgi z rozbitego auta, które pół roku stało na podwórku, zanim pozbyłem się wraka. W sąsiedniej wsi złodzieje w biały dzień podjechali ciężarówką pod dom, którego właściciele wyjechali na kilka dni, i wynieśli dosłownie wszystko. Sąsiedzi byli przekonani, że to przeprowadzka. A mimo to od momentu zamieszkania na wsi moje poczucie bezpieczeństwa stale rośnie. I to samo obserwuję u sąsiadów, takich jak my mieszczuchów, którzy budują się w okolicy. Na początku - zamykanie domu na trzy spusty, nawet jeśli wychodzi się na sąsiedzką pogawędkę na drodze. Oba zamki w drzwiach przekręcone, okna domknięte, portfele i komórki przy sobie. Potem nadchodzi jesienna plucha, potem zima, a gdy wiosną życie na drodze ożywa, już nie dwa, a tylko jeden zamek przekręcony, a okno zostaje uchylone. A potem macha się ręką na zamki, przecież z drogi widać co się dzieje z domem, a w czasie letnich upałów okna na noc zostają szeroko otwarte... Niedawno wchodzę na podwórko sąsiadów. Drzwi otwarte na oścież, oni - w ogrodzie, po drugiej stronie domu. A jeszcze rok wcześniej zamykali drzwi na klucz gdy szli ze śmieciami, jak w mieście, w bloku...

Uwolnienie się od paranoi, że wokół samo zło, czy może kompletny brak odpowiedzialności? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Faktem jest, że na wsi znika napięcie: że okradną w biały dzień, że pobiją, że skrzywdzą... Że człowiek człowiekowi wilkiem. Ja od zawsze głęboko wierzę, że ludzie są bardziej dobrzy niż źli. Życie na wsi z każdym dniem tę wiarę we mnie umacnia.

A na komputer w sypialni przeniósł się kot, dzięki czemu wreszcie mogę wyprostować w łóżku nogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz