niedziela, 28 kwietnia 2013

Wielka Majówka

Kiedy miasto wybiera się na wielką majówkę, wstaje, powiedzmy, o ósmej, niespieszne je śniadanko, pakuje bambetle i w drogę!

Gdy Wieś Anielska wybiera się na wielką majówkę, wstaje o czwartej czterdzieści jeden i najpierw przez dwie i pół godziny pieli grządki, bo nie zdążyła zrobić tego wcześniej. Następnie siada na krześle i przez pięć minut zdycha ze zmęczenia. Następnie bierze prysznic. Następnie je śniadanie starając się zachować spokój, choć jest już trochę spóźniona przez te cholerne grządki.

Bo gdyby ich Wieś Anielska nie wypieliła, to po powrocie (za pięć dni) na grządkach zamiast szczypiorku i rzodkiewek kłębiłaby się dżungla perzu, mleczów, babki zwyczajnej i co tam się jeszcze wije nieproszone... Wieś Anielska nie zdążyła zrobić tego wcześniej, bo za dnia pracuje, a popołudniami czas trzeba podzielić między grządki a spragnione naszego towarzystwa potomstwo. Potomstwo jest jeszcze zbyt małe, żeby zagnać je do pielenia.

...


Kiedy miasto wyjeżdża na wielką majówkę, za cel obiera sobie wieś.

Kiedy Wieś Anielska wyjeżdża na wielką majówkę, za cel obiera sobie miasto. Bo co będzie wylegiwać się na trawie, spacerować na łące, przypiekać kiełbaski nad ogniskiem, skoro ma to na co dzień? Wieś Anielska za dnia będzie odwiedzać muzea i galerie (sztuki, nie handlu), a wieczorami ruszy na pielgrzymkę po knajpach (najpierw prosto, potem coraz bardziej rozchwianym wężykiem :):):).

A po powrocie miasto, po rozpakowaniu bambetli i uruchomieniu pralki, opadnie na kanapę, a Wieś Anielska, po rozpakowaniu bambetli i uruchomieniu pralki, ujmie w dłonie haczkę, bo przez pięć dni grządki zdążyły zarosnąć perzem, mleczami, babką zwyczajną i resztą nieproszonego towarzystwa.

...

I miasto i Wieś Anielska podskakuje z ekscytacji przed wyprawą.

Wszystkim nam życzę WSPANIAŁEJ WIELKIEJ MAJÓWKI!!!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Brama wjazdowa

Przez całą zimę brama wjazdowa na nasze podwórko pozostawała otwarta. Oficjalną przyczyną jej niezamykania był śnieg, którego napadało tyle, że nie sposób było ją ruszyć. Ale tak naprawdę śnieg to tylko wymówka, bo oczywiście łatwo dałoby się go szypą odwalić.

Prawdziwa przyczyna niezamykania bramy to wygoda: otwartej bramy nie trzeba otwierać i zamykać za każdym razem, gdy jedziemy gdzieś autem. A nawet dwa razy: raz - przy wyjeździe, dwa - przy powrocie. A bywa i tak, że wyjeżdża się i wraca dwa razy dziennie, albo i trzy... Rozumiecie więc, że brama otwarta na oścież jest zdecydowanie wygodniejsza.

I tu natychmiast rodzi się pytanie: po co w ogóle stawiać bramę? No właśnie, po co? Żeby ochronić posesję? Jeśli się złodziej uprze, to brama go nie powstrzyma. Jakiś czas temu pisałem o niedalekim domu, z którego złodzieje w biały dzień wywieźli wszystko, łącznie z meblami. Sąsiedzi byli przekonani, że to przeprowadzka. Brama? Jaka brama!? A gdy kilka lat temu rozwaliłem samochód i postawiłem wrak na podwórku, to złodzieje gwizdnęli alufelgi i zamknięta brama też ich jakoś nie powstrzymała.

A więc może brama jest po to, żeby się obcy ludzie po podwórku nie kręcili? I tak się nie kręcą, nawet gdy brama jest otwarta. Jeśli ktoś do nas zachodzi, to zawsze w jakimś celu, a nie po to by sobie po podwórku pospacerować.

Może więc chodzi o obce zwierzęta? Tu brama rzeczywiście ma pewne uzasadnienie. Zamknięta powstrzyma obce psy przed, pardon mesdames et messieurs, sraniem na mój trawnik. Ale tylko te większe. Bo dziesięciocentymetrowy prześwit pod bramą wystarczy, by większość wiejskich kundli odwiedzała nas bez przeszkód. Fakt, że jednak nas nie odwiedza, zawdzięczamy własnemu psu, sporej wielkości owczarkowi po-niemieckiemu (prawie wilczur) który biega po obejściu luzem. Ale np. kury sąsiada się nim zupełnie nie przejmują i, jeśli tylko mają ochotę, przemierzają nasze podwórko w poszukiwaniu smakołyków w te i we wte. Ów prześwit zniknie, gdy na podjeździe pojawi się kostka brukowa, ale to pieśń przyszłości.

Kretów brama też jakoś nie zatrzymuje... 

A więc do czego tak naprawdę służy nam brama (i cały płot)? Dlaczego wydajemy grube dziesiątki tysięcy złotych (90zł za metr bieżący siatki, gdy kilka lat temu stawiałem ogrodzenie), żeby odciąć się od świata, chociaż nawet najgrubszy mur nie zapewni nam stuprocentowego bezpieczeństwa, ani komfortu? Otóż moim zdaniem brama i płot służą wyłącznie podkreśleniu naszej własności. Pokazują: TO MOJE. Odtąd dotąd - MOJE i wara światu od tego. A im okazalszy płot, im bardziej kamienno-żeliwna, wymyślnie powyginana brama, tym bardziej jej właściciel mówi: patrzajta ludzie, jakim gospodarz! Patrzajta!

A ludzie patrzą (i złodzieje też patrzą).


Jeśli kiedyś będziecie jechać przez Wieś Anielską, zwróćcie uwagę, że zdecydowana większość bram, i tych skromnych, i tych wystawnych, przez cały czas stoi otworem. Bo komu by się chciało bez przerwy ją otwierać i zamykać, otwierać i zamykać, otwierać i zamykać...

niedziela, 14 kwietnia 2013

Strumień

Po wiosennych roztopach droga do mojej posesji wygląda tak:







A nie mówiłem?


- Jak dojedziesz do domu, to zaparkuj u sąsiadów. - głos mojej mamy w telefonie zdradza mieszankę rozbawienia z lekkim przerażeniem.

Dojeżdżam, skręcam do sąsiadów, moja mama już brodzi w strumieniu z gumofilcami w dłoniach. Bez nich nie dostałbym się na własne podwórko.

Następnego ranka sytuacja powtarza się w odwrotnej kolejności: zakładam gumofilce i z półbutami w dłoniach brodzę przez strumień, w który zamieniła się droga. Wsiadam do auta, zmieniam buty, gumofilce lądują z tyłu na podłodze - przydadzą się po południu.

A wszystko przez to, że droga do mojej posesji biegnie pomiędzy dwoma lekko pochyłymi w jej kierunku polami. W czasie wiosennych roztopów lub gdy mocno pada, droga zmienia się w rynnę. Jedyne rozwiązanie - solidna jej przebudowa. Temat rzeka...

Dzisiaj w remizie zwołano wiejskie zebranie, podobno również w sprawie drogi. Co dalej - o tym mam nadzieję napisać za tydzień. 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Impresja

Wjeżdżam na parking przed naszym ulubionym wiejskim sklepem. W tym samym momencie zajeżdżają jeszcze dwa auta. Parkujemy, wysiadamy, trzaskamy drzwiami. Nikt nie zamyka samochodu na klucz.

Niektóre parkujące samochody mają uchylone okna, w jednym czy dwóch gra radio. Przechodząc obok jakiejś skody, przez szybę widzę na tylnym siedzeniu siaty z zakupami. Grzybki blokujące drzwi -  podniesione.

Zajeżdża kolejne auto: nowe, drogie. Właściciel wysiada, naciska guzik pilota, błyskają migacze. Człowiek idzie w kierunku sklepu, nagle przystaje, wraca się, otwiera auto i wyciąga torby na zakupy, których zapomniał. Klepie się po kieszeniach w poszukiwaniu kluczyka, macha ręką, idzie na zakupy. Auto stoi otwarte.

Lubię mieszkać na wsi...