niedziela, 18 sierpnia 2013

W powietrzu

Najwyżej latają samoloty, których nie widać. Jedynym śladem ich obecności są cienkie, białe nitki smug kondensacyjnych. Jedynym skutkiem ich obecności na Anielskim niebie jest konieczność wytłumaczenia dzieciom, co to jest smuga kondensacyjna.

Samoloty pasażerskie widać za to doskonale. Latają na tyle nisko, że często da się odczytać logo przewoźnika na ogonie. A czasami nie musimy nawet podnosić głów: gdy huk silników narasta, nasza sąsiadka spogląda na zegarek: "Siedemnasta piętnaście, to ten do Wiednia...". Sąsiadka pracuje na lotnisku w Balicach.
Za to mój synek zadziera głowę za każdym razem:
- Tata, na śmigła?
- Tak synku.
- Dziadeeeek!! Na śmigłaaaaa!!!! Twój ulubionyyyyy!!!!!!!!
Dzięki ponadprzeciętnej sile głosu mego synka cała okolica wie, że przelatujący samolot to turbośmigłowiec. Bez podnoszenia głowy.

Niżej od pasażerskich latają niewielkie samoloty sportowe. Ich obecność odnotowuję z kronikarskiego obowiązku, ponieważ nie znam się na nich kompletnie. Ot, zabrzęczy jak mucha i tyle go widzieli.

Mniej więcej na tej samej wysokości latają balony. To znaczy jak dotychczas zdarzyło się to dwa razy. Za każdym razem nasz pies odchodził od zmysłów: spieniona wściekłość zmieszana ze śmiertelnym przerażeniem.

Również dwa razy we Wsi wylądował helikopter medyczny. Jego pojawienie się opisałem TUTAJ

Nad naszym domem często przelatują też motolotnie. Dwa rodzaje: klasyczne, trójkątne skrzydło, trzykołowe podwozie i śmigło z tyłu, albo spadochron plus silnik przytroczony do pleców pilota. Motolotnie latają tak nisko, że można dostrzec rysy twarzy Ikarów. Mój kolega z pracy, który lata na szybowcach, mawia, że samoloty mogą się rozbić, a motolotnie muszą. Na razie żadna w naszej okolicy się nie rozbiła i oby tak pozostało.

Najniżej w historii Wsi Anielskiej przeleciał wojskowy transportowiec Casa C-295M z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego, która stacjonuje w Balicach. Casa ma dwadzieścia pięć metrów długości, dwa turbośmigłowe silniki i zabiera dziesięć ton ładunku - olbrzymie bydlę.
Któregoś sielankowego popołudnia (kawka, gazetka, dzieci grzecznie bawią się w piasku) nagle pękło niebo, stalowoszary, skrzydlaty smok  rycząc straszliwie musnął ogonem komin naszego domu i pognał za horyzont.

W ciszy, która nastała, słychać było kapanie kawy z przechylonej, zastygłej w dłoni filiżanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz