niedziela, 1 kwietnia 2012

Medytacja na czterech kółkach

Wylotówka z Krakowa to szeroka dwupasmówka, która, choć pełna kolein, i tak prowokuje do wciśnięcia gazu do oporu. Długa prosta, żadnych drzew, słupów, ostrych zakrętów - nic, tylko przyspieszać. Jednak po kilku kilometrach dwa pasy nagle zwężają się w jeden, brutalnie hamując ułańską szarżę. I dalej już tylko górki i zakręty, i choćbyś nie wiem jak się, człowieku, napinał, choćbyś nie wiem jak próbował, to nie poszalejesz... Sześćdziesiąt na godzinę, przy odrobinie szczęścia siedemdziesiąt, a jeśli masz pecha - czterdzieści. Ciężarówka pełna złomu (i sama nim będąca) szybciej pod górkę nie wjedzie. Wyprzedzić? Proszę bardzo, wyprzedzaj. Wychylaj się, migacz, redukcja, gaz!!! Hamulec.... Jeszcze raz gaz!!!!! Hamulec. W końcu jednak się uda, wyrwiesz do przodu z westchnieniem ulgi, tylko po to by dojechać do kolejnego tira, który postanowił zaoszczędzić na autostradzie. Bo droga, którą codziennie dojeżdżam do pracy, to alternatywa dla wiecznie drożejącej A4. Pełna tirów, obcych rejestracji, no i miejscowych, którzy już dawno zrozumieli, że nie ma co się spinać.

Mnie zrozumienie tego faktu zajęło jakieś pół roku. Zwykle jeżdżę dość dynamicznie i płynnie i, jak każdy facet na świecie, uważam się za mistrza kierownicy. Początkowo więc, jeszcze wtedy, gdy doglądałem budowy, wbijałem autu ostrogi, chlapałem przekleństwami na przednią szybę by na miejsce dojechać czerwony, spięty, i kompletnie wykończony. Aż kiedyś zepsuł mi się samochód. Z warsztatu dostałem auto zastępcze, zmęczonego życiem osiołka, który na sygnał do ataku odwracał głowę i patrzył na mnie jak na kompletnego wariata. Chcąc nie chcąc zwolniłem. Przesuwałem się w niespiesznym rytmie zmotoryzowanej gąsienicy, z nudów kontemplując krajobraz, wsłuchując się w muzykę lub w dyskusję w radiu. I... odpoczywając! To było zdumiewające odkrycie! Im większy panował ruch, im wolniej toczyłem się za zdychającą z wysiłku ciężarówką, tym bardziej zrelaksowany wysiadałem z auta. Dwa razy dziennie miałem czas by spokojnie posiedzieć, pomyśleć, posłuchać ulubionych płyt, albo po prostu dać się zahipnotyzować kociemu mruczeniu silnika.

Życie na wsi toczy się wolniej. Życie na wieś - również. Im wolniej, tym lepiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz