niedziela, 28 lipca 2013

Nowa droga

Przez Wieś Anielską wiedzie nowa droga. Może nawet Nowa Droga, bo to jednak wydarzenie raz na kilka lat. Może nie takie na festyn, orkiestrę strażacką i przecinanie wstęgi, ale jednak. Zamiast starym, spękanym, wyszczerbionym, wykolejonym (znaczy: pełnym kolein) asfaltem, od kilku dni jeździmy nowiutką, gładziutką, wciąż jeszcze pachnącą ropą nawierzchnią. Asfalt jest zaskakująco gruby, co pozwala wierzyć, że nowa droga (Nowa Droga) wytrzyma ciężar gruch z betonem i wywrotek ze żwirem zmierzających na pobliskie budowy. Co prawda przy wjeździe na drogę stoi znak Zakaz wjazdu pojazdów powyżej 3,5 tony, ale nikt na niego nie zwraca uwagi. Bo faktycznie, grucha dojedzie do znaku i co dalej, taczkami ma dowozić?

Tak więc nowa droga prezentuje się naprawdę okazale. Ciekawy był też sposób jej wykonania. Najpierw, jakieś trzy tygodnie temu, pojawiło się dwóch robotników z wielką tarczową przecinarką (czy jak się to ustrojstwo nazywa). Na asfalcie przy skrzyżowaniu pojawiło się milimetrowej szerokości cięcie, zmaltretowana wiejska cisza do dziś dochodzi do siebie. Jeszcze tego samego dnia przyjechała równiarka (autor puchnie z dumy, że zna takie słowo. Poznał je z książeczki synka, który uwielbia czytać o różnych maszynach). Równiarka zeszlifowała krawędzie starego asfaltu, odwalając na bok ziemię z chwastami. Następnie zapadła cisza.

Cisza trwała trzy tygodnie. Mieszkańcy wsi ze spokojem podchodzili do niedziania się. To nie wielkie miasto, w którym nowe drogi robią się w miesiąc, bo liczne ekipy drogowców dniami i nocami nie ustają w wysiłkach, by jak najszybciej ulżyć tkwiącym w korkach mieszkańcom. Heh...
- Nie spieszy im się, co?
- Ano nie spieszy...
Niedzianie się było znakomitym pretekstem do rozpoczęcia sąsiedzkiej pogawędki.

Gdy wtem...

Trzy dni temu rano wyruszyłem do pracy jeszcze starą drogą, a wróciłem już nową. Niewidzialna ręka drogowców uwinęła się z robotą w jeden dzień.
- Tata, i była też taka beczka, która polała drogę bitumenem, no! Żeby się asfalt lepiej przylepił, no!
Mój pierworodny, którego traktor nie odciągnąłby od okna, przez resztę dnia podskakiwał z emocji. A na wieczornym spacerze natychmiast się owym bitumenem upaprał. O tym, że bitumen to właśnie bitumen,  pierworodny wie z książeczki o budowaniu drogi, tej z równiarką.

Wszyscy się z Nowej Drogi bardzo cieszymy. I nikt nie narzeka, że zrobili ją tylko do połowy.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz