Wiele rzeczy kot potrafi przynieść do domu:
- myszy martwe.
- myszy żywe, które już w domu dokonują żywota w kocich pazurach. Większość z nich zostaje skonsumowana w najciemniejszym kącie naszej sypialni, pod łóżkiem, pod które muszę następnie wpełzać ze szmatą, by wytrzeć to, co zostało.
- kapselki po piwie. Miałem kiedyś kota, który notorycznie znosił je z pobliskiej budowy. O zwierzaku świadczy to bardzo dobrze, przynoszenie zdobyczy do domu to najwyższy stopień kociego zaufania. Duża liczba kapselków gorzej świadczy o robotnikach.
- cienkie parówki. Przez chwilę mnie kusiło by je ugotować i podać na śniadanie, ale w końcu uznałem, że to jednak niesmaczny dowcip.
- ptaki. Przeważnie małe, wielkości wróbla. Ostatnio jednak widziałem naszą kotkę z drozdem w pysku. Zjadła go pod krzakiem przy tarasie, tylko kupka piór została. Ciekawe co następne, może bocian.
- krety. Jak u licha kot potrafi złapać kreta!? Bo chyba nie wpełza do tunelu i nie czai się za rogiem. Mniejsza z tym, najważniejsze, że od kiedy nowa kotka zamieszkała z nami, liczba kopców w ogrodzie systematycznie maleje.
- Pół zająca. Dwa dni temu na tarasie, pod drzwiami leżało PÓŁ ZAJĄCA: tylne nogi i brzuch. Zupełnie świeże, jeszcze krew wyciekała. Pół zająca to jest więcej niż pół kota. Nie mam zielonego pojęcia A: jak niezbyt dużej kotce udało się przytargać do domu coś tak dużego, B: jak ona go upolowała, C: co się stało z drugą połową zająca. Kotka patrzyła na mnie wzrokiem potępieńczym, gdy zakopywałem go pod malwami.
Ten rozdział pozostaje otwarty, dopóki koty z nami mieszkają.
Jak bestia przyniesie pół sarny to radziłbym sprawdzić czy to nie jest przypadkiem tygrys. Zanim będzie za późno ...
OdpowiedzUsuń;-)