niedziela, 26 maja 2013

Zimna Zośka

Zimna Zośka spóźniła się w tym roku niewybaczalnie. Miała przyjść piętnastego, przyszła dziesięć dni później. Byliśmy przekonani, że da już sobie spokój. Że jest osobą dobrze wychowaną, która rozumie jakim faux pas jest niespodziewana wizyta ponad tydzień po umówionym terminie. Akurat. Nawet nie zapukała. Przybyła niespodziewanie i zupełnie nie zważając na to, że gospodarze są zajęci w ogrodzie, rozgościła się i sapnęła z zadowoleniem: No, to jestem...

Gospodarze, w przeciwieństwie do gościa, zachowali się jak należy. Napalili w kominku, przygotowali grzańca i teraz uśmiechają się uprzejmie przy zdawkowej konwersacji. Częstują gorącym bigosem, podsuwają pod nos kakao, proponują kawę z cynamonem. Zimna Zośka nie odmawia. Z apetytem pochłania kolejne porcje rozgrzewających smakołyków, siorbie grzane piwo i zupełnie nie zwraca uwagi na dyskretne chrząknięcia zmęczonych przydługą wizytą gospodarzy.

Nie ma nic gorszego niż nieproszony gość, który się zasiedział. Czy ktoś wie, jak się takiego pozbyć?


3 komentarze:

  1. Nie wiem.
    Ale mam pewne podejrzenia, że lepiej uzupełnić zapasy wina na grzańca, cukru na wszelki wypadek i nafty do lampy. Bo może nadejdzie Buka.
    Ciepluteńkie!!! pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem ! Ja wiem !
    Vivaldi, Prokofiew, Zimmer. Do tego - w zależności od okoliczności - zacny napitek lub polar. Oraz optymizm ! Przecież jak jest zimno to trawa wolniej rośnie i nie trzeba tak często kosić ;-) A przy okazji - jak tam kosiareczka ? Urosła już ?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kosiareczka ma się świetnie, jest pełna zapału i entuzjastycznie podchodzi do obowiązków. Nie zdradza żadnych objawów zmęczenia. Ech, żebym to ja tak, jak ta kosiareczka...

    OdpowiedzUsuń