niedziela, 16 września 2012

Wykopki

- Zobacz, tato, pan Józek kopie ziemnioki!
- Synku, ziemniaki!
- Ziemnioki - ziemniaki, co za różnica...

Mój pięcioipółletni, rezolutny, zupełnie nieświadomy budującego się w nim stygmatu synek pędzi w kierunku pana Józka, który z całą rodziną i grupą znajomych zbiera na polu kartofle. Pan Józek, krępy, z ogorzałą od słońca i wiatru, wąsatą twarzą, jest właścicielem najpogodniejszych oczu na świecie. Teraz zaczarował nimi całe swoje towarzystwo, które, zgięte w pół i uwalane ziemią, przekomarza się i śmieje na cały głos. Nawet zaprzęgnięty do pługa koń wydaje się w dobrym humorze, w każdym razie bez protestu daje się pogłaskać po chrapach.


- Cześć Stasiuuuu! Pomożesz nam zbierać?
- No!
- Ty jesteś gość, Stasiuuuu!

"Ciekawe, czy jest drugi taki język, którym No znaczy Tak..." - zastanawiam się, dochodząc do synka. Pan Józek popędza konia, który cięgnie nie tyle pług, co przedziwną, zaskakująco skuteczną maszynę do wykopywania ziemniaków: oprócz lemiesza, który wyciąga je z ziemi, maszyna ma obrotowe, wirujące jak śmigło łapki przerzucające wykopane kartofle na bok. Teraz wystarczy pozbierać je do koszy, a potem wrzucić na stojącą obok przyczepę.
Staś nie widzi poza nimi świata. Umorusany, jakby spędził na polu pół dnia (zajęło mu to trzy minuty), skacze od ziemniaka do ziemniaka, wybierając te największe. W zasadzie powinniśmy już wracać na obiad, ale nawet koń pana Józka nie dałby teraz rady odciągnąć go z pola. W końcu prostuje się i ociera pot z czoła.

- Stasiuuuu, a nazbieraj i dla siebie! - Pan Józek wręcza mu worek, w którym zmieści się dobre dwadzieścia kilo.
Chłopak znów rzuca się na ziemniaki. Napełnia worek, po czym nieruchomieje, kompletnie zaskoczony jego wagą.
- Panie Józku, ale ja go nie uniosę!
- Nie przejmuj się, Stasiuuuu! - Pan Józek, chichocząc, patrzy mi w oczy. - Tata poniesie!

Pewnie że poniesie. Wracamy do domu, rozmowa o wykopkach to w zasadzie monolog podskakującego z emocji Stasia. W końcu wkraczamy na ganek, z ulgą zrzucam z pleców zdobycz, którą prezentujemy, jakbyśmy co najmniej dzika upolowali.
- Tata, jutro też pójdziemy na spacer, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz