niedziela, 15 stycznia 2012

Wiatry

Dni bezwietrzne zdarzają się u nas na tyle rzadko, że natychmiast stają się okazją do wymiany międzysąsiedzkich uwag.

- Ale dziś spokojnie, prawda? - krzyczy do mnie J. uśmiechając się zza swojego płotu.
- Pięknie jest! - odkrzykuję i uśmiecham się i do niej i do całego świata, wypełniony euforią pięknej pogody oraz poczucia wspólnoty wywołanej tą króciutką pogawędką.

Niestety dni bezwietrzne to rzadkość. To znaczy - na Dołkach, czyli w rejonie, gdzie stoi moja chałupa, oficjalnie zwanym Międzygórzem, a powszechnie właśnie Dołkami, bo leży niżej niż główna część wsi. W "centrum" chałupy stoją jedna przy drugiej, zatrzymując wiatr niczym plażowy parawan. Na Dołkach śmiga on między domami jak narciarz w slalomie. Kto tu zamieszka, ten się prędzej czy później do wiatrów przyzwyczai. Chociaż są sytuację, gdy narzekać zaczynają nawet najstarsi Dołkowicze (Dołczanie? Dołkowiacy? DOŁCY!?).

Na przykład w pierwsze ciepłe dni wiosny, gdy słońce i ptaszki wywabiają nas z chałup. Znosimy ze strychu letnie stoliki i krzesła, trzaska świeży obrus, zaczyna się celebra pierwszego śniadania na świeżym powietrzu.
Po kilku minutach wyraz twarzy zaczyna się zmieniać. "Pełnię szczęścia" zastępuje "no cóż, mogliśmy się tego spodziewać...". Wiaterek, niby niezbyt silny, błyskawicznie studzi kawę i jajecznicę, a nas wygania po ciepłe bluzy i czapki z daszkiem. Kwadrans później cała rodzina siedzi z powrotem w salonie z uczuciem ulgi i rozczarowania jednocześnie. 

Kiedyś zaprosiłem do nas kilkoro przyjaciół z miasta. Spotkanie, zaplanowane kilka tygodni wcześniej, wypadło akurat w dniu, w którym gospodarze, połączeni jakąś telepatyczną nicią, wywieźli na pola obornik. Zajeżdża pierwszy samochód, dziewczyna wysiada i.... zamiera, znokautowana dobrym wychowaniem, które nie pozwala jej wskoczyć z powrotem do klimatyzowanego azylu jej auta i uciec, byle dalej od obezwładniającego smrodu. Ten dzień zdecydowanie nie należał do bezwietrznych...

1 komentarz:

  1. ..czytelniczce pomięszały (ma być "ę", z ę jest wyraziściej) sie (ma być "e", z e jest konsekwentniej) odczucia. Bowiem oprócz żalu, że tylko raz w trygodniu będę sobie zaglądać do wietrznej okolicy z pagórkiem obserwacyjnym, czuję, że trzeba się cieszyć tym nawałem :) Bo dobrze jest być zobowiązanym obowiązkowymi obowiązkami. Amen

    OdpowiedzUsuń