niedziela, 17 lutego 2013

Nic się nie dzieje

Zupełnie nic.

Bezruch.

Cisza.

Patrzę przez okno. Nieruchome, przykryte śniegiem drzewa, krzewy i krzaki. Ciekawe, jaka jest różnica między krzewem a krzakiem... Może taka, że krzewy się pielęgnuje, a krzaki po prostu sobie rosną?

Nie widać żadnych saren ani zajęcy. Często widzimy je gdy jedziemy do pracy samochodem lub w czasie spaceru. Od dłuższego czasu nie ma ani jednej sztuki.

Nie widać wiejskich kundli, które jeszcze niedawno całym stadem koczowały przy sąsiedniej bramie w nadziei na szybki numerek z zakochaną suczką.

Nie widać ludzi. Życie towarzyskie na Dołkach ogranicza się do nielicznych machnięć ręką do przejeżdżających autami sąsiadów. Ruch zmalał do kilku samochodów dziennie.

Na polach kompletna pustka. Ani widu gospodarza, który trąc podbródek zastanawiałby się czym je w tym roku obsiać.

Na drutach przycupnęło stado dzierlatek. Jest ich chyba ze dwieście. Wszystkie siedzą osowiałe i rozglądają się, jak ja, w poszukiwaniu jakiegoś ruchu.

Nawet wiatr zwinął się w kłębek w krzakach za stodołą i drzemie.

Czeka na wiosnę, jak wszyscy.

1 komentarz:

  1. no i tak tak tak..nic NIIIIC mi się nie chciało. ze smętnego, zaspanego oczekiwania na "COś coKolwiek coŚ" wywlokła mnie ciekawość; jak wygląda to gęsto druty zaptasiające towarzystewko i o czym zapomniał, ten trący podbródek ("zaorać by co, abo i wyhodować.."). no i teraz zaspokoiwszy to, co uśmierciło kota, siadam - ja, drozd - między Indykiem a czubatymi krewniakami skowronków i powtarzam sobie; Poczekać trza. No, to poczekamy. Ano, poczekamy. No, to czekajmy...

    OdpowiedzUsuń