niedziela, 10 lutego 2013

Jajko mądrzejsze od kury

A właściwie nie jajko, ale żarówka. Energooszczędna żarówka z IKEA, którą kupiłem kilka dni temu. Żarówka wygląda tak:



Proszę zwrócić uwagę na charakterystyczną, ciemnoczerwoną kropę umieszczoną na korpusie żarówki. Ja, kupując, uwagi nie zwróciłem, no i mam za swoje. Po części winą obarczam małżonkę, która, zniecierpliwiona moimi przedłużającymi się studiami każdego modelu, krzyknęła najgłośniejszym z szeptów:

- No jak długo można wybierać żarówkę!?

Chwyciłem więc pospiesznie tę, która wydawała mi się najbardziej odpowiednia, po czym poszliśmy oglądać doniczki...

W domu wkręciłem żarówkę w lampę i włączyłem prąd. Nic. Ciemno. Jasny gwint, kupiłem uszkodzoną... Nagle żarówka rozbłysła, po czym zaczęła migać w tempie: sekunda - świeci, sekunda - nie świeci. Po kilku cyklach zaświeciła na dobre. Stojący pod lampą słup soli powoli zaczął wracać do postaci piszącego te słowa. I w tym momencie żarówka zgasła na dobre.

Winna okazała się kropa, która tak naprawdę jest fotokomórką. Żarówkę wyposażono (czego dowiedziałem się, a właściwie domyśliłem z serii niewielkich ikonek na opakowaniu) w układ elektroniczny, który pozwala włączyć ją do prądu na stałe, a żarówka sama będzie decydowała kiedy się włączyć. Sęk w tym, że u mnie nie zadziałało. To znaczy gdy żarówka się włączyła, to kropa uznała, że jest jasno, więc wyłączyła żarówkę. Gdy zapadła ciemność - kropa żarówkę włączyła. A po kilku takich przepychankach, uznała, że ktoś jaja sobie z niej robi i wyłączyła żarówkę na dobre.

Wymyśliłem dwa rozwiązania węzła gordyjskiego: albo zwrócić żarówkę do sklepu, albo zakleić kropę czarną taśmą izolacyjną, żeby jej się wydawało, że wciąż jest ciemno. Dzięki temu to JA decyduję, kiedy żarówka ma świecić. Wrodzone lenistwo połączone z notorycznym brakiem czasu skłoniło mnie do wybrania drugiej opcji.

p.s.
Ta historia oczywiście nie ma nic wspólnego z mieszkaniem na Wsi Anielskiej, ale nie mogłem się powstrzymać...

p.s. 2
Niedawno dostałem służbowy telefon - smartfon najnowszej generacji. Jemu też się wydaje, że jest mądrzejszy od kury: upiera się, że wie lepiej ode mnie, co chcę napisać w SMS-ie.  Ja zwariuję...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz