niedziela, 16 grudnia 2012

Pogawędki przez płot

- A dokąd to?
- A po jajka!
- A dokądże wy po te jajka idziecie!?
Zamieramy z małżonką na pięć długich sekund i, patrząc sobie w oczy, usiłujemy odpowiedzieć panu Józkowi na to kompletnie zaskakujące pytanie.
 - No... tam! - wykrzykujemy zgodnie, wskazując wyciągniętymi dłońmi ogólny kierunek, i wybuchamy śmiechem. Bo faktycznie - pytanie pana Józka uświadomiło nam, że nie znamy ani numeru domu, ani nazwiska gospodarza, od którego któryś rok z rzędu kupujemy świeże jaja. Zwykle odbieramy je wracając autem z zakupów, wczoraj postanowiliśmy, że zrobimy sobie spacer. A ten jak zwykle wiąże się z pogawędką przez płot.

Wczoraj mieliśmy trochę szczęścia, bo zimą na podwórkach pustki. Za to w sezonie nie ma szans, by przejść przez wieś w milczeniu.

- A dokąd to?
- A przejść się trochę.
- No! Ładna pogoda.
- Pięknie jest, grzech w domu siedzieć.
- A pewnie, pewnie... ale deszcz to by się przydał, nie?

Zwykle pogawędki przez płot są kompletnie niezobowiązujące. Ot, dwa - trzy zdania o pogodzie, które tak naprawdę znaczą "miło was widzieć, fajnie, że jesteście". Czasami jednak, jeśli natkniemy się na sąsiada, z którym utrzymujemy bardziej zażyłe stosunki, na zwykłej pogawędce się nie kończy.

- Sąsiad, a chodźże tu na chwilę!
- Co jest?
- Chodź, chodź. Muszę ci coś pokazać.
- Co tam masz, sąsiad?
- Czegoś takiego w życiu jeszcze nie widziałeś, chodź!
Zaintrygowany wkraczam na podwórko i drepcę za sąsiadem przez korytarz do kuchni. Sąsiad z figlarną miną otwiera lodówkę i wyjmuje dwie butelki piwa:
- A widziałeś ty kiedy tak pięknie oszronione flaszki?

Szczerze mówiąc bardzo często gdy wybieram się na spacer, to wcale nie po ruch i świeże powietrze, ale w nadziei na miłą pogawędkę przez płot...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz