...czyli jak dwie największe wady Wsi Anielskiej stają się zaletami.
Pierwsza wada to wiatr, który wieje u nas nieustannie. Dni bezwietrznie, owszem, też się zdarzają, trzy - cztery razy w roku. Wiatr chłodzi nas bez względu na temperaturę. W mroźne dni wyciska łzy z oczu i marmurzy* policzki, wiosną i jesienią zgania nas z tarasu nie zważając na jęki i zaklęcia.
Za to latem, w czasie upału, bezlitosny wiatr zamienia się w przyjemny, chłodzący zefirek. Życie rodzinne przenosi się wtedy na taras. Tu jemy śniadania, obiady i kolacje, tu zasiadamy w fotelach z lekturą, tu dzieciaki rozkładają klocki albo taplają się w misce z wodą.
Druga wada to temperatura. Wieś Anielska leży o sto metrów wyżej od Krakowa, w związku z czym jest tu wyraźnie chłodniej niż w mieście. Zima trwa dłużej, jest mroźniejsza i bardziej śnieżna. Wiosna przychodzi dwa tygodnie później, jesień dwa tygodnie wcześniej. Za to latem... Dwa dni temu mój samochodowy termometr pokazywał 36,5 stopni Celsjusza - w mieście. Po dojeździe do domu temperatura spadła do 29. Też gorąco, ale wtedy wkroczyłem na przewiewny, zacieniony taras i, zrzuciwszy miejski uniform, opadłem na hamak z przeciągłym aaaaach...
Krótko mówiąc w czasie upału na wsi jest przyjemniej niż w mieście. Kto by pomyślał!
p.s.
Nasza nowa kotka (ta czarna), trzy dni temu upolowała kreta. Biedne zwierzę piszczało tak, że pół wsi słyszało. Litość dla kreciej męczarni przez krótką chwilę walczyła we mnie z euforią. Od trzech dni w ogrodzie nie pojawił się ani jeden nowy kopiec. Euforia narasta.
---
*marmurzy = policzki stają się twarde i zimne jak marmur. Albo jak granit, ale "granici" nie brzmi zbyt dobrze. Zamiast "marmurzy" można powiedzieć "zmarmurza" (jak w piosence). "Zgranica" również nie brzmi najlepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz