"On ma chyba jakąś obsesję..." - zapewne pomyślą czytelnicy odkrywszy, że ten rozdział znów poświęciłem kretom. A ja przyznam im rację. Owszem, narasta we mnie obsesja. Ale uprzejmie proszę o obiektywne rozważenie mojego przypadku. Wysoki sadzie, obsesja nie zrodziła się bez powodu, ona narasta z każdą kolejną wczesną wiosną, gdy odwilż odsłania ogród w takim oto stanie:
Na zdjęciu widać dwadzieścia cztery kopce. Ich liczbę należy pomnożyć co najmniej przez dziesięć. A przecież jeszcze nie ma mowy o wczesnej wiośnie! To dopiero początek lutego, w którym zima postanowiła wyjechać na kilkudniowe ferie. Usunięcie ponad dwustu kopców zajęło mi wczoraj ponad półtorej godziny, co daje imponującą średnią pół minuty na kopiec.
Początkowo, ku mojemu najszczerszemu zdumieniu, praca sprawiała mi frajdę: monotonne ruchy łopatką szybko wprawiły mnie w stan bez-myślenia. Uzbrojone w łopatę ręce automatycznie nabierały grudę za grudą i wrzucały je do taczek, a umysł wrzucił jałowy bieg i terkotał na wolnych obrotach. W pewnej chwili upaprana błotem ręka brutalnie nim potrząsnęła: Heeeej! Boli!
Ręka bolała od łopaty (o matko, jak bardzo...), plecy od zginania się, a najbardziej bolały pachwiny od półtoragodzinnego kucania. Umysł natomiast przeciągle jęknął na widok jednej trzeciej ogrodu wciąż ozdobionej krecimi pryszczami.
Reszta niech będzie milczeniem.
p.s.
Z odwilży najbardziej ucieszyła się brzoza, która zrzuciła lodowy ciężar i z westchnieniem ulgi wróciła do pionu:
Ciekawe, czy brzozy też mają zakwasy...
..one chyba nie, ale kwaśne miny mają krety!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy nie wybrałyby się na Kretę..
A może zapytać specjalisty? http://wieprze.blog.onet.pl/2012/12/30/zapytaj-wieprza/
OdpowiedzUsuńwolę myśleć, że odpowiedź zna Wiatr a nie wieprz..
OdpowiedzUsuńTak naprawdę jest jeden dobry sposób na kreta: należy zdjąć 20cm ziemi, założyć specjalną siatkę, przysypać ziemią, zasiać trawę.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku nie wchodzi w grę z dwóch powodów: musiałbym rozorać cały ogród, no i kosztuje to małą fortunę...